Życie potrafi zaskakiwać

Gdyby mi ktoś jeszcze pięć lat temu powiedział, że za jakiś czas założę stronę na Facebooku i że stanie się ona niezwykle popularna, spojrzałabym z politowaniem, najpewniej jednak, padłabym ze śmiechu.

Ja. Aśka. Matka. Milion problemów. Chyba w ogóle powinnam nazywać się Milion Problemów…

Ja. Stale niezorganizowana, ciągle w biegu. Jak nie w biegu, to oglądająca amerykańskie seriale. Ja miałabym założyć jakąś stronę? Jak ciężko było mi założyć buty, żeby wyjść z domu, jak tylko udało mi się do niego dotrzeć. Gdzie? Po co? W życiu! Nie ma opcji!

A jednak! Strona istnieje z taką tylko różnicą, że założył mi ją, na moją prośbę, mój Syn. Wystarczyło zobaczyć się w lustrze sklepowej przymierzalni, żeby zrozumieć, że czas najwyższy zabrać się za siebie. Dobra, postanowione! Ale jak się zabrać, to najpierw znaleźć kogoś, kto też chce się za siebie zabrać lub, jeszcze lepiej, już się zabrał, kto pomoże mi zabrać się za siebie, ale w ludzki sposób. Bez głodzenia, bez idiotycznych diet, bez oddawania się – 5748 godzinom tygodniowo – zabójczym treningom, bez pławienia się w sztuczności i przewodników z makijażu, jedzenia, spania i za moment pewnie i srania. Znaleźć kogoś zupełnie przeciętnego, normalnego, takiego jak ja! Kogoś komu zaufam, bo też ma Dzieci, bo nie ma już 30 lat, bo ma w domu Samca, który potrafi doprowadzić do szału, bo czasem także przerastają go problemy, bo momentami też ma ochotę wyjść i, pokazując wymownego fucka, trzasnąć drzwiami. Szukałam kobiety, zdecydowanie. Kobiety, która – pomimo życiowych zakrętów i, ciągnących się czasem kilometrami, serpentyn – chce o siebie zawalczyć! Google? Nic. Facebook? Nic… Pełno pięknych, sztucznych tworów, które za nic do mnie nie przemawiają. Reklama goni reklamę. Białe zęby zrobisz tam i tam, makijaż gdzieś indziej (ale tylko tam!), spodnie tylko tu, a cynik tylko stamtąd (od innego najpewniej odpadną cycki), solara u Edka, żarcie – tylko z pudełka za 2000 miesięcznie i tylko u Krysi (tym nie z pudełka się przecież nie najesz), stercząca dupa tylko u Włodka a cellulit, którego nie masz, bo nawet nie wypada, tylko tam i siam, bo inni tylko ściemniają i on wcale nie znika. I wszędzie tylko kasa. Kasa, kasa, kasa. Jakby ta kasa była kwintesencją istnienia. Tego się nie dało ani czytać, ani oglądać. Gdzie tu normalność? Gdzie zwyczajne, pełne wybojów, życie?

Zostałam tą, której szukałam. Zostałam swoją własną motywacją, a z czasem i przyjaciółką wielu z Was. Pokazuję, że można żyć szczęśliwie acz przeciętnie, z masą problemów, jedząc niekoniecznie tylko reklamowane, przerażająco zdrowe produkty i pijąc nie tylko wodę z najczystszych źródeł. Pokazuję, że można dobrze wyglądać przed czterdziestką nie katując się treningami na siłowni, z najbardziej popularnym trenerem w mieście. Pokazuję, że mimo zabiegania, pracy i problemów w domu, możesz i musisz znaleźć czas dla siebie! Pokazuję prawdziwe życie. Bez kolorowania, słodzenia i bitej śmietany. Bez blichtru, sztuczności i wyścigu szczurów czyli pseudo wartości, które zalały nasz dzisiejszy świat. Pokazuję siebie, widząc Ciebie. Ilekroć piszę posta o życiu, tylekroć piszesz, że u Ciebie jest identycznie. Ilekroć piszę o problemach w domu czy w pracy, tylekroć Ty piszesz, że te problemy nie są tylko moje. Ilekroć piszę o swoich przemyśleniach, tylekroć Ty piszesz, że masz takie same. Jesteśmy identyczne! Jesteśmy jak siostry rozsiane po całym świecie, tylko świat o nas na moment zapomniał. Zapomniał o tych przeciętnych, normalnych ludziach, którzy są podstawą każdego społeczeństwa. O tych zwykłych matkach, żonach, kobietach, którym wydaje się, że są mało wartościowe, bo mają trzy fałdy tłuszczu więcej a w portfelu 300zł mniej. O tych, które nie chcą już czytać słodko-pierdzących tekstów o życiu w nieustającym szczęściu, karpich ustach, silikonowych dupach i pseudo osiągnięciach pseudo gwiazd. Ja nie zapomniałam, ja przypomniałam!

Mam na imię Asia. Jestem też Anią, Kasią, Magdą, Patrycją, Moniką, Justyną, Elizą, Karoliną, Martą i Roksaną. Jestem każdą przeciętną kobietą, która szuka równowagi w tym pokręconym życiu. Jestem Tobą, a Ty jesteś mną!

Scenariusza nie było i nie ma. Życie toczy się swoim, zupełnie niezrozumiałym, rytmem, dokładnie tak, jak rozwija się moja strona. Oczekiwań, jak i biznes planu nie było. Nie ma planowanych postów i burzy mózgów w kwestii poruszanych tematów. Nie ma profesjonalnych filmów i zdjęć obrobionych w programach graficznych. Nie ma piękna, pieniędzy i przerażająco białych zębów. Jest przeciętnie, jest zwykłe życie. Po prostu.

Sukces? Dla większości nie, bo cóż to za sukces bez finansowej gratyfikacji? Sukces bez kasy to nie sukces! Tak powiadają właśnie Ci, których unikam.

Dla mnie sukces ogromny. Osiągnięcie kiedyś nie do pomyślenia, a jeszcze niespełna dwa lata temu, nawet nie do wyobrażenia. Coś zupełnie, od pierwszej literki, od pierwszego przecinka, mojego! Coś co sama stworzyłam i, wbrew wszystkim i wszystkiemu, będę pielęgnować. Ciężko iść pod prąd, ale z prądem nigdy nie popłyniesz w kierunku, który obierzesz.

W moim życiu zaszło wiele zmian.

Zrozumiałam, że jestem wartościowa. Zrozumiałam, że nie liczy się to, co mają na twój temat do powiedzenia inni a, wierzcie mi, mają niezwykle dużo. Paradoksalnie, wraz z długością istnienia Fit Matki Wariatki, coraz więcej. Najwięcej mówią Ci, którzy mnie znają. Ci nie ustają w plotkowaniu. Koleżanki, które na ulicy podbiegają i pozdrawiają, usilnie starając się wydobyć ze mnie choć słowo, które pozwoli im przekształcić je w historię pełną smutku i goryczy, przepełnioną nowinkami które, nieopacznie, zupełnie przypadkowo, dodadzą do tego co usłyszały. Wsparcie zakończyło się w momencie kiedy okazało się, że doskonale sobie poradziłam, że może nawet odniosę sukces.

Zrozumiałam, że moje błędy wychowawcze w stosunku do moich Dzieci, nie są tylko moje. Każda z nas przechodzi dokładnie przez to samo. Bunty, krzyki, problemy? Trzeba to przetrwać, a finalnie i tak miłość do swoich Dzieci zasnuje smugą dymu, wszystko co było dla nas bolesne i trudne. Nie ma większej siły niż miłość Matki do Dziecka.

Zrozumiałam, że żeby być szczęśliwą, trzeba znaleźć czas dla siebie. I nie ma znaczenia, co będziesz w tym wolnym czasie robić. Możesz leżeć, biegać, czytać, spać albo gotować. Możesz robić cokolwiek, byle było to coś co uwielbiasz robić. Każde takie 5 minut robi różnicę! Jeśli zapomnisz o sobie i oddasz się cała życiu innych, nie będziesz szczęśliwa! Nie możesz tylko dawać, to się nie uda. Przyjdzie czas, kiedy nie będziesz miała już czym się podzielić, bo nie będziesz już miała czego dać.

Zrozumiałam, że nic już nie muszę. Nie muszę udowadniać wszystkim wokół, że jestem wartościowa, nie interesuje mnie już zdanie innych. Nie muszę się wiecznie uśmiechać i grać postaci, której rola zupełnie mi nie podchodzi. Nie muszę robić tych wszystkich rzeczy, które robiłam, żeby zadowolić innych. Jedna rzecz, którą muszę robić, to dbanie o siebie i o wszystko to, co dla mnie ma wartość. Dla mnie, bo to ja jestem ważna! Ja, moje wybory i moje decyzje.

Zrozumiałam jak ważna jest akceptacja siebie. Nieważne czy jesteś gruba, czy chuda, pryszczata, szczerbata, czy garbata. Jeśli kochasz siebie, znasz swoją wartość i masz do siebie szacunek, żadna z Twoich niedoskonałości, powszechnie uważanych za wadę, coś niedopuszczalnego bądź nienormalnego, nie będzie zaprzątać Ci głowy. Bo czymże jest niedoskonałość? Przeciwieństwem tego co kreują media? Jeśli tak, to Bogu dzięki, żem niedoskonała.

Mój scenariusz pisze się sam. Nie naciskam, nie popędzam, nie martwię się tym co będzie. Żyję chwilą – tu i teraz to mój kawałek wszechświata. Niczego nie oczekuję, niczego więcej nie pragnę, to co mam mi w zupełności wystarczy. Moje plany? Nie mam, nie planuję. Życie potrafi zaskakiwać.

(fot. Sebastian Wielechowski)